niedziela, 17 maja 2015

Prolog.

DROGA DONIKĄD.

Biegłam. Musiałam jak najlepiej wykorzystać chwilę nieuwagi swoich strażników i uciec jak najdalej. Nie miałam żadnego planu. Improwizowałam. Po prostu kiedy zobaczyłam różdżkę wystającą z kieszeni tego mężczyzny, który mnie eskortował, nie zastanawiałam się ani chwili; strach i chęć przetrwania zwyciężyły z panującym nad moim ciałem odrętwieniem. Nawet nie byłam pewna, czy zaklęcie ogłuszające, które rzuciłam, trafiło w odpowiednią osobę; nie miałam czasu ani chęci zastanawiać się nad tym. Musiałam uciec. Jak najdalej.
Usłyszałam za sobą krzyk i chwilę później tuż obok mojego ucha wychwyciłam świst rzuconego zaklęcia. Skręciłam gwałtownie w prawo, kierując się między drzewa. Biegłam niemal na oślep, nie miałam pojęcia, dokąd zmierzałam. Gałęzie co jakiś czas rozcinały moją skórę, ale nawet nie czułam bólu. Nie miałam już nic do stracenia; w końcu wszystko, na czym mi zależało, już dawno mi odebrano.
Nie wiedziałam, skąd brałam tyle energii, ale odgłosy pościgu co chwila zmuszały mnie co co raz większego wysiłku. Było ciemno, niemal nic nie widziałam, ale nie mogłam się zatrzymać. Nie chciałam iść do więzienia i zginąć! Nie chciałam!
W kącikach oczu zebrały się łzy i właśnie przez to nie dostrzegłam wystającego z ziemi korzenia. Runęłam na liście jak długa, usłyszałam, jak moja koszulka rozdziera się pod wpływem gwałtownego szarpnięcia i zaraz, pchana paniką, zerwałam się z ziemi i chwiejnie pobiegłam dalej. Wiedziałam, że długo tak nie wytrzymam; kiedyś mnie dogonią, a wtedy będę mogła raz na zawsze pożegnać się z życiem. Musiałam wydostać się z Hiszpanii, uciec za granicę, tak, by mnie tam nie znaleźli. Nie po to dostałam niepowtarzalną okazję do ucieczki, by ją w głupi sposób zmarnować i dać się rozpoznać rodakom.
Żałowałam, że wydarzenia z tego roku w ogóle miały miejsce. Byłam taka głupia, że dałam się nabrać! Myślałam, że będę szczęśliwa i dałam się zmylić słodkimi słówkami. Byłam naiwna, jak na zakochaną czternastolatkę przystało. Teraz płaciłam za to wszystko: łzami, krwią i bólem w mięśniach. Nawet nie zdążyłam skończyć szkoły, a już zostałam skazana na dożywocie w więzieniu za wielokrotne morderstwa na rodzinach mugoli i czarodziejów.
Byłam potworem. Jakkolwiek mnie do tego nie zmuszono, byłam potworem. Ze strachu robiłam rzeczy, których nigdy nie powinnam robić. Dałam się zmanipulować niczym maleńkie dziecko. Traciłam grunt pod nogami, a na horyzoncie nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc.
Kolejne zaklęcie minęło mnie o kilka centymetrów.
Drętwota! — wrzasnęłam, kierując różdżkę za siebie i nawet nie oglądając się w tył; na pewno chybiłam, ale miałam nadzieję, że zyskam kilka dodatkowych sekund i ucieknę. Że ten koszmar w końcu się skończy i zacznę żyć jak wszystkie inne nastolatki. Przecież zasługiwałam na takie życie! Czemu one mogły być szczęśliwe, a ja nie?
Oczami wyobraźni ujrzałam śmiejących się do rozpuku Ivette i Carlosa. Jęknęłam głośno z powodu własnej bezsilności. Zdradziłam ich. Zdradziłam ich i zawiodłam. Wszystko, co kiedyś między nami było, rozpadło się, gdy usłyszeli o morderstwach. Nie zdziwiło mnie to. Sama siebie nienawidziłam.
— Sofío, zatrzymaj się! — usłyszałam krzyk jednej z członkiń czarodziejskiej policji odpowiedzialnej za moją sprawę. Była coraz bliżej mnie i z każdą sekundą moje szanse na przetrwanie malały. Chciała mnie zmusić do czegoś, czego nie mogłam zrobić. Nie zamierzałam jej słuchać. Nie rozumiała mnie. Nic nie rozumiała!
Drętwota! — Po raz kolejny rzuciłam zaklęcie w ich stronę. — Drętwota! Drętwota! DRĘTWOTA!
Nie wiedziałam, jak długo już biegłam. Płuca płonęły od nadmiernego wysiłku, czułam, że nogi zaczynają zwalniać. Serce biło jak oszalałe: ze strachu i zmęczenia jednocześnie. Nie miałam zamiaru dać się złapać. Nie mogłam. Nie potrafiłam pogodzić się z tym, co mnie czekało.
Nagle przestrzeń między drzewami zrobiła się jaśniejsza; dostrzegłam wijącą się przede mną rzekę i, niewiele myśląc, pobiegłam w jej kierunku. Musiałam zdążyć dotrzeć tam przed nimi. Byłam tak blisko i daleko jednocześnie. Po raz kolejny zmusiłam swoje mięśnie do wysiłku i przyspieszyłam. Wiatr dmący prosto w moją twarz już dawno sprawił, że policzki mokre od łez wyschły, a krew zastygła na zlodowaciałej skórze. Potargane ubranie, lepiące się od potu, nie dawało mi żadnej ochrony przed zimnem, ale nie obchodziło mnie to. Miałam ostatnią szansę na zostawienie wszystkiego daleko za sobą i zamierzałam z niej skorzystać.
Znów usłyszałam za sobą głos policjantki.
— Sofío, nie rób nic głupiego!
Gdyby jej troska o moje życie była szczera, może bym się zatrzymała. Ale nie była. A ja już dawno przestałam myśleć.
Wybiegłam spomiędzy drzew i rzuciłam się prosto do lodowatej wody, po raz pierwszy od wielu dni czując, że postąpiłam właściwie.
Dzień dobry! Oto i próba numer cztery z moim fanfickiem potterowskim. Miejmy nadzieję, że tym razem wszystko pójdzie po mojej myśli i uda mi się dotrwać do końca tej historii. Prolog krótki, bo nic więcej z tej scenki nie potrafiłam wyciągnąć, i ma miejsce kilka lat przed wydarzeniami z rozdziałów. Taka krótka zapowiedź i wprowadzenie, o!

1 komentarz:

  1. Witaj ;)
    Muszę przyznać, że ten prolog przeczytałam już sporo czasu temu, ale dopiero znalazłam trochę czasu, zeby napisać coś (mam nadzieję że bardziej niż mniej) sensownego.
    Jeśli chodzi o samą część techniczną, to błędów właściwie nie znalazłam, albo zazwyczaj ich już nie widuję, kiedy dobrze mi się czyta. Czcionka nie wiem, czy nie jest odrobinę za mała – musiałąm sobie znacznie przybliżyć, żeby czytać komfortowo.
    Jeśli zaś chodzi o treść, to motyw ucieczki i gonitwy jest mocno przewałkowany, dlatego wszystkie opisy zawsze wydają mi się takie same. Jednak użyłaś kilku sformułowań, które zdecydowanie ubarwiły „standardowy pościg”, poza tym zbudowałaś aurę oczekiwania na to, co ma się zdarzyć i wytłumaczyć zapewne w kolejnych rozdziałach. Za to duży plus, tak samo jak za lekkość czytania, nie wiążesz czytelnikowi kuli u nogi na samym początku ;) Jestem zaciekawiona, jak zamierzasz wykreować tę historię, poza ty widać na pierwszy rzut oka, że początkującą pisarką nie jesteś, dlatego z pewnością będę zaglądać, czytać i komentować.
    Dziękuję Ci też jeszcze raz za wartościowy komentarz, błędy z pewnością zostaną poprawione :)

    Ps. Mam nadzieję, że uda Ci się dokończyć historię :D Będę trzymać kciuki i postaram się motytwować! Na ile mi się to przedsięwzięcie uda ;)
    Pps. Nie wiem dlaczego, ale nie działa mi zakładka obserwowania :c Gdyby tylko była, chętnie bym z niej spokrzystała :)

    Pozdrawiam, czekam i w ogóle~!
    Choco ♥

    OdpowiedzUsuń